sobota, 1 lutego 2014

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 2

- Umm.. Puszczaj!! Proszę zostaw mnie! - Krzyczałam przyciśnięta do ściany z przyłożonym do skroni pistoletem.
- O teraz to puszczaj? A co było gdy dzwoniłem? "O ja umrę? Coś mi się nie wydaję" - próbował mnie naśladować piskliwym głosem.
- Jestem czasami zbyt pewna siebie. - powiedziałam i wytrzeszczyłam oczy widząc mojego brata wchodzącego do domu i krzycząc głośno "już jestem!". No świetnie tego mi brakowało.
- C-co się dzieję..? - powiedział przerażony.
-Nic się nie dzieję, coś się stało mały chłopczyku? - obrócił mnie w stronę brata trzymając z tyłu za ręce i nadal pistoletem przy skroni.
- J-ja może już pójdę... Chciałem zostawić moją torbę. L-lucy wychodzę do Sama. - powiedział Chris odkładając delikatnie torbę na ziemi i wychodząc.
-Hej! Mały muszę mieć pewność, że nie masz przy sobie telefonu! - krzyknął podajże Will. Przynajmniej tak miał napisane na plakietce.
- Nie mam. Mam 7 lat rodzice nie chcą kupić mi telefonu. - upewnił mój mądry brat. Zapytacie pewnie czemu mądry? Ah , mój zdolniacha tak dobrze kłamie. Oczywiście, że ma ze sobą telefon i za pewne zadzwoni na policję.
-No dobra to idź już! - wrzasną zniecierpliwiony mężczyzna.
Kiedy Chris wyszedł, Will zaciągnął mnie na górę i rzucił na łóżko jak zwykłą szmatą. Zaciekawiona obserwowałam jego ruchy. Przywiązał mnie jakimś sznurkiem do łóżka a sam poszedł do MOJEJ łazienki. Świetnie. Czekałam na niego bo i tak podejrzewałam co zaraz zrobi ale i tak czekałam bo byłam ciekawa co stanie się dalej. Po moich dłuższych przemyśleniach całkiem goły wszedł do mojego pokoju i usiadł na łóżku. Nawet nie chciałam patrzeć co zaraz zrobi. Najzwyczajniej w świecie zamknęłam oczy i czekałam aż ta cholerna policja tu przyjedzie. Wpierw zaczął zdejmować mi bluzkę, zniżył się do poziomu mojego rozporka. Po chwili zostałam w samej bieliźnie. Kiedy sięgał palcami do mojego zapięcia stanika zaczęłam się wiercić i kopać ale na nic jedynie oberwałam w twarz od niego. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu pomyślałam jedynie " oby to nie rodzice, oby nie rodzice..". Ten "ktoś" zaczął wchodzić po schodach i słyszałam jak jest coraz bliżej. BAM! Do mojego pokoju weszło moje zbawienie! To ... mój brat? Co go skłoniło, że tu wszedł?
- Chris co tu robisz?! - wrzasnęłam nie zwracając uwagi na Willa siedzącego "na mnie".
- On tylko przyszedł sprawdzić czy ten pan dobrze się bawi. - usłyszałam głos policjanta pojawiającego się za nim. Brawo młody, wiszę ci dużego shejka.
- Mmm widzę, że to duuża sytuacja. - zaśmiał się policjant zabierając ze mnie gołego gwałciciela.
- Proszę Lucy to dla ciebie. - wyciągnął rękę z kocykiem widząc jak się trzęsę.
- Dziękuję. Jesteś bardzo odważny. - lekko się uśmiechnęłam i przykryłam się szczelnie kocem. Czemu takie sytuacje trafiają się akurat mi? Co ja takiego zrobiłam?
- Co się tu stało?! Czemu w moim domu jest policja?! - usłyszałam piszczący głos matki. Tsaa super najlepszy dzień w moim życiu.
- Nie martw się pójdę coś wymyślić, nie dowiedzą się. - zobaczyłam z powrotem mojego brata patrzącego mi w oczy.
- Nie, Chris pójdę i im powiem co się stało. Teraz kłamstwo nie wypali. - powiedziałam sięgając po jakąkolwiek bluzkę z regału. Mając na sobie długą bluzkę sięgającą mi za tyłek zeszłam powoli do salonu gdzie czekali na mnie rodzice.
_____________________________________________________

i jak wrażenia? Taa 2 rozdział a ja już takie rzeczy o.O Obserwujcie, komentujcie i co najważniejsze czytajcie! Do następnego ;* 

piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 1

 Gdy wysiadłam z autobusu w , którym było mi gorąco przez tego faceta ponieważ jest straszny, spróbowałam zapomnieć chodź na chwilę o tej sytuacji i weszłam do pierwszego lepszego sklepu. Zobaczyłam fajną koszulkę, kiedy miałam już podejść do niej ktoś zakrył mi oczy i usta i zaciągnął do przebieralni.
- Aaa puszczaj! - krzyknęłam gdy mężczyzna zabrał mi dłonie z twarzy. Był w czarnej kominiarce więc nie widziałam jego twarzy ale mogłam się domyślić kto to.
- Czego chcesz? - powiedziałam z założonymi rękoma na klatce piersiowej.
- Miałam właśnie zamiar kupić sobie fajną bluzkę jakbyś nie zauważył. - Prychnęłam nie czekając na odpowiedź do poprzedniego pytania.
- Chcę ciebie.- odpowiedział nierozpoznawalnym głosem.
- No to się nie doczekasz bo ja wychodzę! - krzyknęłam i wyszłam z przebieralni jakby nic się właśnie nie stało. Zrezygnowałam z zakupów i wyszłam jak najszybciej z galerii, ponieważ bałam się, że znowu ten kretyn mnie złapie i zrobi coś gorszego niż tylko zaciągnie do przebieralni. Tym razem stwierdziłam, że pójdę piechotą i przy okazji zajdę do Kawiarenki po kawę bo jakoś spać mi się chce a muszę jeszcze zrobić referat z chemii. Po godzinie byłam już w domu. Wyrzuciłam pusty kartonik czy nie wiem jak to nazwać, do kosza i zabrałam się za pracę domową. Gdy próbowałam się skupić usłyszałam mój dzwonek telefonu dobiegający z kurtki na korytarzu. Podbiegłam i przyłożyłam słuchawkę do ucha.
- Hallo? - powiedziałam zaciekawiona kto może do mnie dzwonić.
-Dziś.Wieczór.Umrzesz.- powiedział z przerwami.
- Przepraszam bardzo, co?! - zapytałam, "lekko" zdziwiona.
-Dobrze usłyszałaś, lepiej się ze wszystkimi pożegnaj.
-O, ja umrę? Coś mi się nie wydaję. - powiedziałam pewna siebie.
-Przekonamy się. - zakpił i się rozłączył.

Kto mi groził? To na pewno nie był ten gostek z przystanku. Nie, na pewno nie on brzmiał inaczej. Zawsze mówiłam rodzicom o takich sytuacjach ale nie teraz. Teraz poradzę sobie jak "dzielna dziewczynka".
- Lucy, obiad! - usłyszałam głos prawdopodobnie mamy dobiegający z kuchni.
- Już idę! - przygryzłam policzek i rozglądając się zeszłam na dół. Zobaczyłam wszystkich siedzących przy stole tylko brakowało mojego brata.
- Gdzie Chris? - zapytałam siadając na swoje miejsce.
- Poszedł do kolegi, powiedział, że tam spędzi dzisiejszy dzień. - uświadomiła mnie mama.
- A okej. - odpowiedziałam i zajęłam się jedzeniem. Przez cały posiłek myślałam o tym telefonie i o tym kto to mógł być.
  Grzebiąc w jedzeniu widelcem wstałam i odeszłam od stołu. Stwierdziłam, że chyba jednak nie jestem głodna. Weszłam na górę i zasiadłam przy książkach. Przydało by się trochę pouczyć na jutro. Zanim się obejrzałam była już 19:00. Już wieczór. Rodzice wyszli, brata nie ma. Coś czuję, że chyba sama zdążę umrzeć ze strachu. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół i podeszłam pod drzwi frontowe by zobaczyć kto to. Ustałam jak wyryta gdy zobaczyłam to co zobaczyłam przed sobą.

_____________________________________________________

I jak rozdział? Pisałam go z wielkimi utrudnieniami ale jest! Mam nadzieję, że się podoba :) Do następnego ;*

czwartek, 16 stycznia 2014

PROLOG

 Normalna rodzina? Grupka przyjaciół? Spokojne, zwykłe życie? To nie dla mnie. To właśnie ja Lucy 14-letnia dziewczyna z małego miasteczka w Kanadzie. Mieszkam z zawsze kłócącymi się rodzicami i młodszym o 7 lat bratem. Z Chrisem dogadujemy się całkiem okej , a z rodzicami? Sami pewnie się domyślacie.
~
Po wyjściu ze szkoły lekko bolała mnie głowa nie wiedziałam od czego. Podeszłam pod przystanek autobusowy, postanowiłam wybrać się na zakupy, które za pewne dobrze mi zrobią. Czekając na autobus zauważyłam uśmiechającego się do mnie faceta siedzącego na ławce. Miał rozpiętą koszulę i obcisłe rurki. Wyglądał obleśnie. No ale przyznam wystraszyłam się, wyglądał jakby zaraz miał mnie porwać i zamknąć w piwnicy. Znając moje szczęście pewnie stanie się coś podobnego więc szybkim krokiem weszłam do autobusu zajmując wolne miejsce. Zanim się obejrzałam mężczyzna z ławki siedział tuż obok mnie...
____________________________________________

I jak ? Mam nadzieję, że chodź trochę was zaciekawiło :) W zakładce na górze znajdziecie bohaterów Papapa do następnego ♥